wtorek, 24 stycznia 2017

Wszystkiego po trochu

MATEUSZ
U dentystki  idealnie :) Aktualnie wszystkie zęby wyleczone. Byliśmy dwukrotnie. W grudniu i w styczniu drugi raz (dwa ząbki naraz :)) A w grudniu na wizycie... Usiedliśmy na fotelu. Najpierw pojeździliśmy góra-dół. Potem opowieść, że pani dentystce jest zimno stąd te niebieskie rękawiczki. A potem najpierw wszystko pokazała mu na rączce: suszarkę i prysznic do mycia zębów. Psiknęła mu na rączkę wodą i tak opowiadała, że sama uwierzyłam, że to jakaś innowacyjna metoda :D Głupek ze mnie. Dopiero jak już trzeba było wiercić to zakładała to wiertło;) Bez łez, na spokojnie. Jest cudowna. Mega po prostu.
W grudniu jak Matyś zaczął chorować to końca nie było. Skończyło się na zapaleniu oskrzeli i na antybiotykach. A dziś znowu zawitaliśmy do pani dr. Panuje grypa i Matyś się nie ustrzegł. Na szczęście bez gorączki.
Na dzień Babci i Dziadka malował laurki i pisał STO LAT. Najpierw przy Tomku - po prostu je pomazał. Potem usiadł ze mną i zrobił to starannie. Podobnie z wierszykiem - dostał 8 wersów do nauczenia. Tomkowi mówi, że nie będzie się uczył wiersza. Także już sobie wyobrażam jak po szkole Matyś będzie czekał z odrabianiem lekcji na mnie, albo będzie robił na "odwal się".
Ulepiliśmy bałwana :)
Niedługo Mateuszkowe urodziny. TO JUŻ 4 LATA!!! Tort z Maszą i Niedźwiedziem zamówiony.
Boże, kiedy to zleciało????

TOMEK
Święta spędziliśmy razem tzn. ja , Tomek, Matyś i mój Tata. U niego w mieszkaniu. Na maciupkim stoliczku. Ale razem. Potem się rozchorowałam. Skończyło się zapaleniem tchawicy. Ale kupił mi książki i siedziałam i czytałam :D a 21 grudnia przyszła kanapa, którą zamówiłam dla Tomka, także mogliśmy spędzić trochę czasu razem. Ja z Matysiem na nowej kanapie, Tomek na starym łóżku:P
Jest dobrze.

CHOLERYCZKA
Taaaa... To chyba moje drugie imię. Potrafię się wkurzyć o takie bzdury, że masakra. Oczywiście o rzeczy ważne jeszcze bardziej. A te bzdury w danej chwili też wydają się być najważniejszymi. Np. akcja z chlebem... Bo kupuję zawsze pół, żeby nie wywalać. A jednym razem kupiłam cały i podzieliłam się z Tomkiem i jak drugim razem też kupiłam to chciałam, żeby się domyślił, że kupiłam. Ale się nie domyślił. I były dwa całe chleby. Zła byłam jak nie wiem. Taka bzdura.
I temat na czasie - strasznie wkurza mnie jak Tomek nie zapina do końca kurtki i ma gołą szyję. Wściekam się jak nie wiem. Był już niejednokrotnie chory na węzły. Narzekał jak nie wiem, bolało go i zawsze się drę, żeby zapinał do końca kurtkę.

ZESPÓŁ POLICYSTYCZNYCH JAJNIKÓW
Ostatnio mi wpadło gdzieś w oko na ten temat i tak się zaczynam zastanawiać czy to moje szybkie przytycie przez rok może być tym spowodowane. A kiedyś - jeszcze w czasach przedmatełcioych lekarz mi stwierdził, że jestem jedną z tych kobiet, które się borykają ze skutkami zespołu policystycznych jajników. I przeczytałam co nie powinny jeść takie kobiety: glutenu, nabiału, mięsa, wszystkiego, co może zawierać hormony. Została mi czekolada??? I cola? :P
A serio to kupiłam chleb żytni, zieloną herbatę i.... małe serowe pączki :D Mniam:)

MAMA
Z Mamą jest ciągle tak samo. W Święta... chyba była sama. Nie widziałam, żeby cokolwiek szykowała. W tym roku nie prosiłam, żeby dzieliła się ze mną opłatkiem z racji tego, że kilka dni przed Wigilią rozmawiając ze swoją przyjaciółką przy mnie powiedziała, a właściwie wydarła się do swojej przyjaciółki, że NIGDY nie będzie między nami zgody. Jeszcze jakbym jej coś zrobiła. Jest przykro. Ale na pewne sprawy nie ma się wpływu. Jedynie dobrze, że do Mateusza jest normalna.

DZIECKO
Myślę. Bo trochę... chciałabym. Ale brak warunków, nie mieszkamy razem i rozum zwycięża. Ale chciałabym. Różnica wieku i tak już spora. Ale czuję, że byłabym inną Mamą. Czytałam swoje stare posty i różne notatki - z czasów kiedy urodziłam Matełcia. I ewidentnie widać, że miałam depresję poporodową, że byłam zagubiona i non stop zapłakana, nie dająca sobie razy...

PRACA
Jest różnie. Tak jak dzisiaj. Wykorzystuję dziś urlop wypoczynkowy, a szef o 7:25 pisze mi, żebym przyszła, bo koleżanka chora. Napisałam, że mogę przyjechać, ale na 13 muszę jechać z dzieckiem do lekarza. A on, że wychodzi mi naprzeciw i powinnam być od 9 do 16 i że w takim razie mam przywieźć zwolnienie na dzisiaj od pediatry. Wkurzyłam się tak, że aż popłakałam. Chciałam zadzwonić, ale standardowo obraził się i nie odbierał, więc odpisałam, że Matyś jest znowu chory (wcześniej nie brałam żadnych zwolnień), że mówię mu jak wygląda sytuacja i że muszę iść z nim do lekarza. Zapytałam go czy mam wysłać głuchego Tatę??? Trochę wyrozumiałości. I podczas urlopu nie dostaje się zwolnienia. Także przyjadę najszybciej jak się da, ale do lekarza pojechać muszę.
I pojechałam do roboty. Nie było nic tak ważnego co by nie mogło zaczekać do jutra. Weszłam powiedziałam dzień dobry i podrukowałam trochę dokumentów. Potem szybko do lekarza, wszystko na wariackich papierach. Ale szef chyba zrozumiał, że przegiął.

3 komentarze:

  1. Chyba trochę się zmieniłaś, prawda? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko samo przyjdzie Monia moze nic nie planuj.
    Brawo za dzielnego synka🤗 maly zuch z niego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj widze dzieje sie u was :)
    i to tak pozytywnie- to mnie bardzo cieszy.
    powodzenia w zyciu i realizacji planow !!!

    OdpowiedzUsuń