wtorek, 18 czerwca 2019

Dzień przed porodem

Już tylko 1 dzień nas dzieli.
Jestem już w szpitalu.
Brak rozwarcia tzn. rozwarcie bez zmian 1,5 palca.
Jutro poród. Oksytocyna i poród.
I boję się jak jasna cholera.
Córcia wg usg ma 3kg+/-0,5kg.

sobota, 15 czerwca 2019

39t2d - 5dni do terminu

Poszalałam wczoraj ze sprzątaniem. Znowu myślałam, że się zacznie. Ale cisza.
Dziś wizyta u ginekologa.
Skurczów brak.
Rozwarcie 3cm.
Powiedział, że jego zdaniem nie dotrwam do wtorku.
We wtorek wizyta -gdybym jednak jeszcze nie urodziła. Po wizycie szpital, a w środę poród.
Także w sumie to nie więcej niż 4dni do porodu.
Pytałam o skurcze panie położne, bo zastanawiam się skąd mam wiedzieć, że to już. Przy Matysiu ani skurczy nie było (dopiero parte), ani wody nie odeszły. Także psychicznie to się czuję jak pierworódka 😉.

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Igusia

Nie, nie. Jeszcze nie urodziłam. Do terminu porodu jeszcze 10dni.
Wczoraj poczułam ją już baaardzo nisko. Byłam pewna, że wszystko rozegra się w  nocy. Ale uspokoiła się i jestem jeszcze w dwupaku.
Ukrop jak nie wiem. Naprawdę uwielbiam słońce, upały, ale niekoniecznie teraz.
Chyba zdecydowaliśmy się na imię. Iga. Igunia. Igusia. Iguś - "jak pies sąsiadki" - teściowa niezbyt zadowolona, ale znaczenie imienia na plus.
Na wadze już prawie 18kg na plusie.
Jeżdżę już z torbą i dokumentami.
A jutro kolejna wizyta.
W sobotę rozwarcie na 2cm, ale skurczy brak...

niedziela, 26 maja 2019

24dni do terminu

Sobota. Wizyta.
Na usg okazało się, że Młoda już się odkręciła i już jest ok.
Waży 3100g.
Ma włoski na główce.
Serduszko ok.
Miałam dwa regularne skurcze.
Następna wizyta 4czerwca.
A w nocy z wczoraj na dziś..
O 3:35 obudził mnie twardy brzuch, ból żeber, żołądka i pleców w odcinku lędźwiowym. Przez godzinę chodziłam po pokoju, kładłam się, cuda na kiju, ale nic nie pomagało. O 4:40 zrobiłam sobie ciepłą kąpiel i polewałam się taką ciepłą wodą z prysznica. Trochę ulżyło. Po 5 zagotowałam mleko na kakao, wypiłam i dopiero położyłam się spać.
Stres był, już myślałam, że to dziś.
Jeszcze 24dni do terminu.

środa, 22 maja 2019

Puls szaleje - tachykardia ???

Wczoraj byłam na wizycie ze spakowaną torbą do szpitala. Byłam 1,5h przed przyjściem lekarza. Nie mogłam wysiedzieć w domu.
Najpierw ktg. Wydawało mi się, że nie jest źle. Puls dziecka nie spadał poniżej 120, skurczów brak. Na badaniu -brak rozwarcia, ale prośba lekarza o powtórkę ktg. Minimalnie bardziej stabilny puls, choć momentami szalał ze 120 na 180. Skoki pulsu ponoć mogą być spowodowane nawet zmianami pogody.
Dwa skurcze.
Odstawiłam luteinę. Mam wspomóc się seksem.
Na pytanie o cesarkę (już się nawet na to nastawiłam ze względu na tę pępowinę wokół szyjki), lekarz odpowiedział, że skoro pierwsze dziecko urodziłam naturalnie to i tym razem najpewniej tak będzie, a dziecko, które miało najbardziej owiniętą szyję to ośmiokrotne okręcenie (jak to możliwe???).
W sobotę kolejna wizyta. Tym razem usg i ktg.
Edit:
Panikuję. Poczytałam i zastanawiam się czy to może być tachykardia... Chcę już sobotę.

czwartek, 16 maja 2019

35t0d -2x owinięcie pępowiną wokół karku

Usg: 2560g, niedomykalności zastawek brak, wielkości i długości książkowe tylko... Pępowina dwukrotnie owinięta wokół szyi... Być może jeszcze się odkręci, ale jest to zagrożenie dla życia.
Ktg: ok, są jakieś skurcze, ale krótkie i z mniejszą siłą niż ostatnio. Rozwarcia brak.
Wizyta: z racji owinięcia pępowiną następna wizyta za 5dni. Obowiązkowo ktg. Muszę przyjechać z nastawieniem, że od lekarza pojadę prosto do szpitala. A więc mam się spakować.
Być może wszystko zakończy się cesarką. Zgadzam się na wszystko co radzi lekarz, byle tylko było dobrze. Ufam w pełni.

czwartek, 9 maja 2019

34t zachcianki

A już myślałam, że ta ciąża obejdzie bez takich akcji. Z Mateuszem miałam tak naprawdę dwie mega zachcianki: raz o 2 w nocy miałam ocjotę na pączki -nie miałam i zapychałam się w tę noc ciastkami i druga innym razem przed 5 rano obudziłam się z ochotą na jajecznicę. Wtedy wstałam i usmażyłam. Poza tym jadłam ogromne ilości nektarynek.
W tej ciąży jem bardzo dużo zielonego bezpestkowego winogrona i borówek amerykańskich -odkąd się pojawiły.
A przed chwilą... 22:40. Skończyłam oglądać Kuchenne rewolucje -odcinek pomidorowy, a janie wiem skąd dostałam takiej ochoty na sos pieczarkowy z ziemniakami (mogłoby być bez mięsa, ewentualnie mizeria do tego). Nawet już zapach czułam. Mat śpi, Mąż w pracy. Skąd pieczarki??? Już zastanawiałam się co może być otwarte o tej godzinie 😀 i znalazłam pieczarki w zamrażalniku 😍 Odkroiłam kawałek z zamrożonego pojemnika, żeby całego pudełka nie rozmrażać i zrobiłam w końcu tosta (wcześniej jeszcze ponownie podsmażyłam te pieczarki). Omg. Jaka ulga. To jest po prostu niesamowite 😀
A z innej beczki to odłączyli nam wreszcie prąd i mamy go od nowa -tym razem już na siebie.

czwartek, 2 maja 2019

33t0d

32t5d
Kolejna wizyta. Ktg - skurcze silne, ale krótkie. Młoda po raz kolejny miała czkawkę podczas badania. Pan doktor na wykres stwierdził jednak, żebym się nie przejmowała, że to tylko takie "pryknięcia". Rozwarcie dopiero na opuszek paluszka.
32t6d - 1 maja
Jedna z piersi swędzi niesamowicie. Pojawiają się pierwsze kropelki. Jesteśmy u teściowej. Chyba za długo dla mojego brzuchola w pozycji siedzącej, bo ledwo wracałam do domu. Paraliżujące skurcze, które nie pozwalały stawiać kolejnych kroków. Torba niespakowana. bałam się, że każą mi zostać w szpitalu. Stwierdziłam, że położę się i odpocznę przez noc, a do szpitala zbierzemy się w przypadku odejścia wód.
Bardzo długo leżałam, bo raz, że twardnienie brzucha (już nie skurcze) i ruchy nie ustępowały, a dwa, że jacyś mężczyźni urządzili sobie spotkanie pod naszym blokiem. Słyszałam całe rozmowy. Przerażają mnie takie "męskie" rozmowy, przechwałki, który jak traktuje swoją kobietę. Masakra.
33t0d
Obudziłam się z pobolewaniem brzucha. Nie zaprowadziłam Mateusza do przedszkola, bo nie wiem czy dałabym radę sama wejść na 2. piętro bez windy. Skurczów nie mam, ale twardnienie brzucha jest. Odpoczywam. Nie zmywam, nie ścielę łóżka, nie robię obiadu. Zjadłam z Matem śniadanie, wzięłam leki i leżę. Jeszcze trochę za wcześnie na poród. Za 2 tygodnie kolejna wizyta, tym razem ponownie usg (oprócz ktg).

niedziela, 21 kwietnia 2019

O wizycie na koniec 31t

W czwartek pojechaliśmy na wizytę.
Najpierw ktg. Puls Młodej skakał jak szalony -być może dlatego, że była bardzo ruchliwa.
Usg - niedomykalność obydwu zastawek się cofnęła. Brzuszek utył i jest taki jak powinien. Waży 1803g. Popłakałam się.
Chyba trudno mi uwierzyć, że ten antybiotyk tak zadziałał, że w dwa tygodnie wszystko się cofnęło.
Mamy się więcej kochać 😉 Tu przyznam, że całkowicie zrezygnowaliśmy z seksu, bo za każdym razem po bardzo twardnieje mi brzuch.
Lekarz powiedział mi jeszcze, żebym nie przekombinowała ze sprzątaniem przed świętami 😉 że jak będzie trochę kurzu to świat się nie zawali. I jest ogólny bałagan, bo jeszcze wczoraj skręcaliśmy szafę. Dzień wcześniej biurko i półkę, która nie zdążyła być powieszona i na razie jest postawiona na biurku, więc biurko swojej funkcji nie spełnia.
Oprócz wieści ciążowych - okradli nasze stare mieszkanie. Zabrali narzędzia, stare talerze i kubki. Nie włamali się przez nasze drzwi tylko przez drzwi od sąsiada i wyrąbali w ścianie dziurę.
Tym, którzy zaglądają życzę zdrowych, spokojnych świąt i mokrego dyngusa. Mam nadzieję, że w tym roku będzie ciepło.

środa, 17 kwietnia 2019

30t6d - skurcze???

Jutro wizyta. Ktg, usg i wizyta.
I na całe szczęście.
Od skończonego 30tygodnia bardzo silne ruchy. Powiedziałabym nawet, że bolesne. Szczególnie pierwsze 3dni. Teraz podtym względem lepiej, natomiast z przedwczoraj na wczoraj poczułam pierwszy skurcz (!?). Następny wczoraj rano, potem około 17 i po 23.
A ja nie mam spakowanej torby. Janawet nie mam jeszcze torby..

wtorek, 9 kwietnia 2019

Niedomykalność zastawek, hipotrofia płodu /powizytowo 29t5d

W skończonym 29 tygodniu ciąży pojechałam na wizytę.
Na usg była jakaś pacjentka, a że musiałam już mieć ktg (podobno od 28 tygodnia) to najpierw poszłam na ktg. Młoda miała czkawkę, tętno skakało jak chciało. Z 15-20minut leżałam ponad pół godziny.
Potem usg. Weszliśmy z Mężem i na początku wszystko ok. Potem okazało się, że w obwód brzuszka dziecka jest za mały o półtora tygodnia. Reszta ok. Dzięki długim nóżkom waga jest w normie.
Przewidywana waga: 1240g.
Pani dr poleciła brać medargin na polepszenie pracy łożyska. Poinformowała nas, że tak zaczyna się hipotrofia u dziecka - najpierw widoczna jest po obwodzie brzuszka. Być może łożysko nie jest tak wydolne jak być powinno. Zapytałam czy powinnam coś jeść lub nie jeść, aby polepszyć jego funkcje, ale pani dr powiedziała, że jeśli będę więcej jeść to co najwyżej ja mogę nabrać większej masy, nie dzidziuś w brzuchu.
Potem już niby było ok, już wydawało mi się, że zaraz będę schodzić z leżanki, a pani dr zauważyła niedomykalność zastawek. Nawet ja - laik - od razu wychwyciłam to na monitorze. Niedomykalność zastawki trójdzielnej i niedomykalność zastawki mitralnej. Potem pani dr zmierzyła kość nosową - od razu o to zapytałam, ale odpowiedziała, że musi wszystko posprawdzać. W domu doczytałam, że ponad połowa dzieci z niedomykalnością zastawki trójdzielnej rodzi się z zespołem Downa. Ale też o tym, że ta niedomykalność wykryta w badaniu prenatalnym, a więc w 12 tygodniu. U nas zarówno wtedy jak i w 18t i 22t było wszystko dobrze. Zapytała mnie czy nie byłam chora. No nie byłam. Potem wizyta u lekarza prowadzącego, który ponowił pytanie o chorobę. Nie byłam chora ani ja, ani Mąż, ani Mat. Może czasem budziłam się z niefajnym uczuciem w gardle, ale zwalałam to na suche, blokowe powietrze, bo po śniadaniu już było ok.
Wód dużo więcej niż poprzednio - z 9,0 do 15,6. Zainstalowałam sobie aplikację przypominającą o piciu wody. Być może to miało wpływ.
Dostałam antybiotyk Amoksiklav, skierowanie na morfologię, CRP, mocz i posiew.
Jeśli niedomykalność się nie cofnie, a hipotrofia będzie postępować to pewnie zakończy się wcześniejszą cesarką. Jest lęk.
W tym wszystkim mój Mąż. Pytam go po usg "I co teraz?", a on, że zaraz przyjedzie mój Tata po niego i zawiezie go do pracy. Ręce mi opadły. Chociaż fakt, nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Jesteśmy bezradni, bezsilni. Mogę brać leki i robię to, ale pewności, że to cokolwiek naprawi nie ma. I jeszcze ten zespół Downa. Przeraża mnie taka ewentualność.
Do tego wszystkiego dokupiłam sok z aronii - przeciwwirusowo, przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo.
Jeszcze półtora tygodnia do następnego usg.

Na zdjęciu +12kg od początku ciąży.

Co poza tym (bo ostatnimi czasy to głównym tematem jest ciąża)...
Mat nauczył się jeździć rowerem bez bocznych kółek - jestem meeeega dumna. W związku z tym, że w tamtym roku zraził się do jazdy na rowerze - Tomek go puszczał pomimo, że on się bał - i teraz był problem. Wymyśliłam, że pojedziemy, żeby mógł sobie wybrać wymarzony rower, na którym nie będzie się bał jeździć. Opowiedziałam mojemu Tacie o tym pomyśle i dwa dni później przywiózł malutki rowerek (zrobiony z kilku) -taki, że Mat dotykał ziemi całymi stopami. W ten sposób przełamał się do wsiadania na rower i załapał, że jak duże koło jest w dołku to trzeba odepchnąć się nóżkami. I mieliśmy pojechać po ten normalny rowerek z długą rączką - moja Mama miała go nauczyć na swoim urlopie. Mąż się nie zgodził. Powiedział, że tyle rowerów i rowerków stoi u teściowej, że nie będziemy kupować następnego. I pojechaliśmy, żeby spróbował. Kilka razy go poprowadziłam, potem Tomka brat i zaczął jeździć - bez kółek, sam - na tym rowerze, na którym rok temu się zraził. Teraz wiem, że rok temu powinien zaczynać z mniejszego, bo na tym jeszcze nie dotykał ziemi. Jestem mega dumna. On jest mega szczęśliwy :)
Poza tym stracił kolejnego mleczaka:)
A już za kilka dni po prawie 16. latach nasza I rocznica ślubu. Zamówiłam fotoalbum z prawie 400 zdjęć - do tej pory nie mamy wywołanych zdjęć ze ślubu, wesela i sesji w plenerze.

czwartek, 21 marca 2019

Imię

Już prawie zdecydowaliśmy, że będzie Zosia. Pojechałam do teściowej i raczej Zosia jednak nie. Okazało się, że jakaś suostra wuja tak się nazywa i sąsiadka, której nawet my nie lubimy, a Tomka Babcia skwitowała imię tym, że jak była dzieckiem to wszyscy śmiali się z jednej Zosi przezywając "Zocha-psiocha".
Także chyba albo Hania albo Marta.
A poza tym do prawie każdego imienia można wymyśleć niefajną rymowankę.
Dziś już 27tygodni skończone.
I pierwszy dzień wiosny.
I Mat na kolejnym treningu. Jeśli mu się spodoba to w poniedziałek podpiszemy umowę. Dziś trening przygotowujący do zawodów, a on taki świeżaczek, byli sami młodzi "zawodowcy".

poniedziałek, 18 marca 2019

26t4d krzywa cukrowa

Brzuchol rośnie.
Dziś badania.
Morfologia ok, poza erytrocytami, które są ciut poniżej minimum, ale lepiej niż ostatnio. Być może pomógł sok z buraka. MCV i MCH ciut powyżej -nie wiem co może być przyczyną. Limfocyty już też w normie. D-dimery ponad normę, ale w ciąży to norma 😉
Glukoza...
Tym razem zamiast standardowej glukozy zdecydowałam się na GLUCO TEST o smaku coli. Minusem jest to, że jest tego 300ml. Ale dałam radę wypić. Trochę przepiłam wodą. Pierwsze pół godziny ok. Potem trochę słabo i niedobrze, ale pomagało przepijanie wodą. Na pewno lepiej niż 6lat temu glukoza. Wtedy prawie mdlałam.
Wg norm internetowych wszystko w normie: glukoza na czczo 80; po 1h: 153; po 2h: 122.
Na całe szczęście, bo jeszcze diabetologa by mi brakowało.
Mąż mimo diety raczej nie schudł. Je bardzo nieregularnie, nie pije tyle ile powinien.
Dziś Mat po raz pierwszy poszedł na karate. W piątek stwierdził, że chciałby chodzić. Ja jestem za. Tzn. Za każdymi dodatkowymi zajęciami. Sama chciałam próbować wszystkiego i próbowałam i takie same możliwości chcę dać jemu. A druga sprawa moim zdaniem, dziecko, które ma pasje zdecydowanie mniej prawdopodobne, że tzw. Złe towarzystwo będzie miało na niego wpływ. Na mój ukochany taniec nawet nie ma ochoty nawet spróbować, piłki nożnej też nie, bo chodzi jakiś chłopiec, który jest niegrzeczny. I wyszedł z tego karate zachwycony. Jeśli to będzie jego pasją to będę mu kibicować.

wtorek, 12 marca 2019

25t5d / z wizytą u pulmunologa

Zaczynają łapać mnie dołki. Hormony to jedno, drugie to mieszkanie. W bloku mieszkam od połowy grudnia i o ile podczas zimna i śniegu za oknem miło było wejść do ciepłego mieszkania tak teraz, kiedy widzę słońce za oknem jest mi coraz ciężej. Nie ma możliwości, że wyjdę na podwórko z książką, z kawą. Nawet jak ostatnio podjechaliśmy na rynek to łzy się pojawiły, bo stali z różnymi krzewami i drzewkami, a ja nie mam gdzie wsadzić, bo nie mamy nawet balkonu. Jest ciężko. Jestem stworzona do mieszkania w domu. Nie przeszkadza mi to, że trzeba skosić trawę czy odgarnąć trochę śniegu, bo można siedzieć całe lato u siebie od rana do wieczora. 
Na wizycie wszystko ok. Muszę porobić dodatkowe badania (krzywą) i powtórzyć niektóre, aby kontrolować erytrocyty, d-dimery.
Na wadze prawie +10kg.
Mąż zaczął kontrolować swoją wagę, bo tył razem ze mną i jeszcze chwila, a waga pokazałaby liczbę 3cyfrową. Mniej słodyczy+jogurty greckie z ziarnami i płatkami owsianymi.
Byliśmy z Mateuszem u pulmonologa (w związku z długim kaszlem - z przerwami od listopada do lutego). Skierowanie z grudnia, ale tyle czekaliśmy na wizytę, że zdążył wyzdrowieć. Na szczęście pozwolił zrobić sobie testy skórne, które na szczęście nic nie wykazały. Spirometrii nie udało się zrobić. Wyniki badań krwi za 2-3tygodnie.

środa, 6 marca 2019

24t6d

Myślałam, że będę pisać systematycznie, że więcej czasu itd. Ale jakoś nie bardzo mi się to udaje...
W ciąży z Mateuszem pisałam prawie codziennie.
Jutro 25 tygodni ciąży.
Zacznę robić zdjęcia pamiątkowe zdjęcia brzucha tak jak to było podczas pierwszej ciąży.
Młoda zazwyczaj o 23 budzi się w moim brzuchu i nie śpimy do 1 w nocy. O 7 wstaję, żeby wyszykować Matiego do przedszkola i jestem niewyspana.
Trochę zgaga wróciła, ale jeszcze znośnie.
Siedzieć na krześle zbytnio nie mogę, bo twardnieje mi brzuch, ale praktycznie całkowicie odstawiłam spazmolinę.
I ze spaniem na plecach problem. Zasypiając układam się na lewym boku z jedną poduszką pod brzuchem i dwoma między kolanami, a potem budzę się na plecach ze zdrętwiałą pupą ;)
Badania odebrane. D-dimery podwyższone, limfocytów za mało. Erytrocyty ciut poniżej normy.
Nadal trudno mi uwierzyć, że za jakieś 3 - 3,5 miesiąca będziemy w czwórkę. Imienia nadal brak. Aż dziwnie i chyba mam trochę wyrzuty sumienia, że Mateusze od początku był moim Matysiem, a tu jakoś tak brak zdecydowania. Biorę nawet to pod uwagę, że jeszcze po narodzinach nie będzie imienia. Już sprawdzałam - mamy 3 tygodnie, aby podać imię w USC.
Zaczęłam przebierać ubranka po Mateuszu, poukładałam rozmiarami. Tak małe te ubranka, że nie potrafiłam "na oko" rozdzielić które na jakie dziecko - absolutnie wszystko wydawało mi się, że będzie idealne dla noworodka.
Jutro mają nam dowieźć szafę, którą zamówiliśmy jakieś 2 tygodnie temu.

czwartek, 14 lutego 2019

6 latek / 22t ciąży

Jestem monotematyczna. Wszystko obraca się wokół drugiej ciąży - tzn. tak to wygląda na blogu, bo akurat te chwile są tak warte zapamiętania i zapisania. W rzeczywistości ciąża trwa bardziej obok. Zupełnie inaczej niż ta z Matem. Tu nie ma tyle czasu na rozmyślanie, czytanie, sprawdzanie. Jest na pewno trochę bardziej świadoma, choć i tak inna.
Córa nadal nie ma imienia.
Dziś wizyta. Śledziona, która wcześniej była powiększona wraca już do normy. Poza tym z dzieckiem wszystko ok. Ma już 532g. To już ponad 0,5kg 😲 Moja waga już +8kg. Zdecydowanie będzie co zrzucać. W ciąży z Matem przytyłam 17kg i dalej już się nie ważyłam. Mam brać trochę mniej leków - spazmolinę co drugi dzień (nie codziennie). Wód płodowych - bez szału. Odpoczywam tzn. nie chodzę do pracy, ale w domu fioł. Nienawidzę piasku pod stopami, a nie wiem jakim cudem mamy go mnóstwo w przedpokoju. Odkurzam 1-2x dziennie. A potem muszę odpoczywać, żeby wyciszyć twardnienie brzucholca. Młoda w brzuchu szaleje. Dziś kopniakami obudziła mnie o 2 w nocy i nie spałam do 4 ;) Zdarza się, że nie pasuje jej moje spanie na plecach i tak uciska, że drętwieje mi kość ogonowa i nie mam wyjścia wracam do spania na lewym boku ;)
Jutro endokrynolog. Ostatnia wizyta w ciąży.
Wczoraj mój syn skończył 6 lat. SZEŚĆ. Nie do wiary jak ten czas zapierdziela. Przez cały dzień mu powtarzałam "Matyś, Ty już masz SZEŚĆ lat", a on, żebym już przestała, bo mówiłam to już milion razy :D I z samego rana zapytał czy wiem, że jest na tyle duży, że będzie od dzisiaj spał SAM??? Ja zaskoczona, szok totalny. Ale przyszedł wieczór, a Mat do mnie, że miał na myśli tę noc następną po urodzinach :D Co poza tym? Nie ma górnej lewej jedynki, widać już powoli stałą, ale wygląda mega dziwnie bez zęba :) Jest nadal bardzo troskliwy. W poniedziałek kiedy nie czułam się najlepiej nakrył mnie kocem i szlafrokiem i mogłam się przespać. A dziś dałam mu butelkę 0,5l i tłumaczyłam, że taka ciężka jest jego siostra :D i trzymał tę butelkę jak małe dziecko.
Walentynkowo idziemy z mym mężem na początku marca do teatru :) Poza tym mamy jeszcze bilety do kina - dostaliśmy w prezencie mikołajowym od siostry Tomka. W kinie nie byliśmy 7lat... Bilety ważne do czerwca, więc jeszcze w czasie ciąży musimy się wybrać :)

środa, 30 stycznia 2019

Twardnienie brzucha w ciąży

W poniedziałek nie potrafiłam okiełznać twardnienia brzucha. W pozycji leżącej jeszcze jakoś to było, ale przy wstaniu do łazienki brzuch jak skała. Zadzwoniłam do lekarza i we wtorek byłam u niego. Badanie i usg sprawdzające długość szyjki wskazały, że jest ok. Mam jednak brać jeszcze jedną luteinę, nospę na wieczór i 4-6x magnez. I odpoczywać. Nie muszę leżeć plackiem, ale trochę więcej odpoczywać. Mam słuchać swojego ciała i odnośnie leków słuchać lekarza;)
A dziś się pochorowaliśmy. Mat kaszle, ja katar i ból gardła. "Pachniemy" czosnkiem i olejkiem z drzewa herbacianego.
Jutro połowa - 20tygodni...

poniedziałek, 21 stycznia 2019

18t4d usg połówkowe / żylaki w macicy / o prawie 6-letnim Matim

W czwartek (18t) po pracy pojechaliśmy na usg połówkowe.
Główka, nerki, żołądek, rączki, nóżki i serduszko ok. Dzieć o wadze 229g. "Wzrostu" już się nie podaje.
Trochę powiększona śledziona u dziecka. Pani dr zapytała mnie czy chorowałam w ostatnim czasie, ale nie. Być może jest to powiązane z kiepską cytologią. Za 4 tygodnie kolejna wizyta i ponowne usg. Podczas Hashimoto czasami dziecko wolniej rośnie. Na szczęście u nas na razie nic takiego się nie dzieje.
Wody płodowe w dolnej granicy, ale jeszcze w normie. Norma od 7 do chyba 27, ja mam 9. Ponoć brzucholek mam malutki i nie widać, żeby to była tak zaawansowana ciąża patrząc z zewnątrz. Moim zdaniem widać bardzo, ale nie martwię się tym, ponieważ przy Matim było podobnie. Bardzo długo miałam malutki brzuszek.
Potem pani dr zapytała o żylaki. Na nogach mam popękane żyłki, ale to jeszcze nie żylaki. Ponoć mam bardzo dużo żylaków na macicy (w macicy?), które mogą rozprzestrzeniać się również na jelita.
No i niestety chyba mnie to dotyczy. Od kilku dni za każdym razem jest krew, a to może być objaw hemoroidów (żylaków).
I ostatnie pytanie -  czy wiemy już jaka płeć. Wiedziałam, że dziewczynka -na 50%. Teraz pani dr powiedziała, że pan doktor nie mylił się i jest dziewczynka na 100%. Nadal nie jesteśmy zdecydowani na żadne imię. Zresztą na chłopięce też nie. Moje listy imion: Anastazja, Gaja, Gabrysia, Kaja, Olga. A ostatnio: Dominika, Hania, Julka, Karina, Klaudia, Marta, Sara.

Jak całą ciążę odbiera Mat...
Mateusz o ciąży/prawdopodobnej ciąży wiedział od samego początku. Wiem, że część kobiet nie mówi swoim starszym dzieciom o wczesnej ciąży. Ja jestem zupełnie odwrotnego zdania. Nawet gdyby było coś nie tak to byłoby mi ciężko udawać przy nim, że jest wszystko ok.
To Mat pojechał ze mną po testy. Potem jak zrobiłam testy.
Zapytałam go: Ile jest kresek?
Mat: Jedna
Ja: A ta druga blada????
Mat: No tak, to dwie :)
Wiedział od samego początku. A kiedy tak bardzo martwiłam się o dziecko znając wyniki tarczycy, widział moje łzy i strach. I pytał czy tak samo martwię się o tego dzidziusia w brzuszku jak o niego? I opowiadałam mu jak bardzo bałam się o niego, jak pierwsza pani dr nie dawała mu szans i wtedy znalazłam obecnego dr. I jak się modliłam. I on zapytał czy o tego dzidziusia też się możemy tak modlić i modliliśmy się. Potrafi mega wzruszyć. Ma niesamowitą empatię.
A ostatnio Mat: Jak będziesz już musiała rodzić to musisz być odważna. A jak się będziesz bardzo bała to ja Cię będę uspokajał.
Nie wkręcam mu kitów o bocianach, kapuście i innych bzdetach. Wie którędy rodzi się dziecko. Ostatnio powiedziałam mu nawet o globulkach, bo dopytywał co robię. Ale ja mu mówię i on to przyjmuje z jakąś taką naturalnością. Ani się nie zawstydza pytając i dopytując, ani jak usłyszy odpowiedź to nie śmieszy go to co mówię. Poza tym jak tłumaczyłam mu, że dziecko nie wychodzi pupą, bo pupą wychodzi co innego ;)
Bo pomimo tej dojrzałości w pewnych sytuacjach to nadal jest dzieckiem. Wszystkie prykania, kupy go śmieszą. Rymuje, śpiewa, bardzo często  pod melodię podkładając własny tekst, w którym niejednokrotnie takie słowa się znajdują.
Ma już 4 zęby stałe (2 dolne jedynki i 2 dolne dwójki). Rusza mu się górna jedynka. No i kaszle. Nie to, że bez przerwy (płuca, gardło czyste), ale codziennie kilkukrotnie kaszle. Na 11 marca dopiero wizyta w poradni.
Odbieram go ostatnio z przedszkola, a on mi mówi, że powiedział cioci w przedszkolu, że umie liczyć tylko do 12. I w karcie przedszkolaka tak ma wpisane. Poza tym co umie to nadal nie zna swojego adresu - za często się przeprowadzamy. Nie nauczyłam go jeszcze miesięcy. Niektóre litery rozpoznaje i potrafi poskładać krótkie słowa.
W święta Mikołajem był Tomek (z racji, że Mat był pewien, że będzie nim dziadek i on pozna go "po skórze i głosie"). Od wejścia już na ucho powiedział mi, że to tata. "Te same skarpetki i kawałek identycznej koszuli". Ale jednak trzymał za rękę i był zawstydzony.

środa, 16 stycznia 2019

17t6d / niedoczynność tarczycy w ciąży - o tym jak dowiedziałam się, że mam Hashimoto

29.11.2018

Na wizycie (11tc), kiedy przedstawiłam wyniki badań lekarz nie był zadowolony z tsh. Moje to 6,67. Norma na badaniu to 4,2. Teraz już wiem, że dla kobiet w ciąży poniżej 2,5. Kazał na cito do endokrynologa. W jego przychodni cito to dopiero 20 grudnia. No i tak się umówiłam. Po powrocie do domu nie miałam zbytnio czasu na sprawdzenie czy ma lub może mieć jakikolwiek wpływ na mnie, na rozwijające się dziecko, bo Mat chory i musiałam z nim odsiedzieć w przychodni. Dopiero wieczorem. Jak zaczęłam czytać to dopiero spanikowałam. Byłam przerażona. Już wiedziałam, że za wysokie tsh to oznaka niedoczynności tarczycy. Może prowadzić do poronienia, wcześniejszego porodu, wad rozwojowych u dziecka. Kobieca tarczyca jest mega ważna w I trymestrze, kiedy dziecko hormony tarczycy pobiera od matki. A ja nie brałam żadnych leków. Od razu naczytałam się o nietolerancji glutenu, laktozy, o otyłości. Objawy niedoczynności:
  • Nietolerancja zimna - mam od zawsze, w nocy termofor obowiązkowo, w pracy biurko i komputer ustawione tak, żebym jedną ręką mogła leżeć na kaloryferze
  • Wypadające włosy i łamliwe paznokcie - mam, taka uroda, za mało jakichś składników w diecie
  • Problemy z pamięcią i koncentracją - na to w pewnym momencie tak się zaczęły uskarżać koleżanki z pracy, że nawet poszłam do lekarza -tomografia komputerowa głowy nic nie wykazała
  • Zaparcia - do tej pory na dłuższe posiedzenia chodziłam 1-2x w tygodniu (wyobraźcie sobie jak hardcorem było wyrobienie książeczki sanepidowskiej 😉)
  • Tycie - w ciągu 4m-cy od ślubu przytyłam 6kg, ale ponoć to normalne, nawet pewna niecenzuralna rymowanka idealnie do tego pasowała
  • Senność, zmęczenie - pracuję to jestem zmęczona, a w ciąży to już w ogóle norma
Także wszystko potrafiłam sobie i innym wytłumaczyć, a nawet jak już szłam do lekarza to żaden nie połączył tego w całość.
Po przeczytaniu informacji na temat skutków niedoczynności w ciąży spanikowałam. Zaczęłam szukać kogoś dobrego, tak aby przyjął mnie natychmiast. I tak następnego dnia jechałam do pani dr (z nastawieniem, że będę ją błagać na kolanach, żeby mnie przyjęła) i już wyobrażałam sobie jak klęczę zaryczana przed tą kobietą. Nic takiego nie miało miejsca. Przyjęła mnie, uspokoiła i przepisała leki. Od razu umówiłyśmy się na kontrolę. Wszystko dokładnie wyjaśniła, rozpisała wyraźnie na kartce i kilkukrotnie zapytała czy wszystko rozumiem. Wracałam spokojniejsza.
11.12.2018
Jednak na usg prenatalne pojechałam nie do swojego lekarza, a do ginekologa genetyka. Usg trwało godzinę. Mega spokojny, dokładny lekarz. Byłam bardzo zadowolona. Każdy pomiar 3krotnie i to nie na tym samym zdjęciu a za każdym razem na nowym. Dodatkowo zrobiłam test Pappa. Wszystko wyszło ok. Widzieliśmy buźkę, paluszki. I informację, że dziewczynka - na 50%.
Mój lekarz prowadzący nie był zadowolony, że robiłam gdzie indziej to usg, ale musiał to zaakceptować. Spanikowałam.
Po świętach poszłam z kolejnymi wynikami na kontrolę do endokrynolog. Już widziałam po wynikach, że nie jest dobrze. Usg tarczycy to potwierdziło. HASHIMOTO. Wiem, że dużo osób jest chorych, ale do mnie nadal to nie dociera, że ja też. W czasie ciąży kombinować nie zamierzam. Ale co jeśli tsh będzie w normie a przeciwciała będą zżerały moją tarczycę? Na to leku nie ma. A skoro jest to zapalenie tarczycy to pierwsze co mi przyszło do głowy to laser. Znalazłam badania i będę próbować w ten sposób odbudować tarczycę. Pani dr powiedziała, żeby nie kombinować z dietą. Jeśli nie mam nietolerancji to jeść wszystko.
1 stycznia (15t5d) poczułam pierwsze ruchy - były na tyle silne, ze Mateusz też. Przy ciąży z nim pierwsze miziania odczułam 16t4d. Teraz to już są stałe pory kiedy czuję ruchy - zazwyczaj 21-22. Podczas dnia nie zwracam tak uwagi na godziny.
Zaczyna mi się "stawiać" brzuch. Identycznie jak z Matem. Wtedy doprowadziło to do rozwarcia.
Jutro 18t. Usg połówkowe u mojego lekarza.